fbpx
środa, 28 11 2018 09:10

PRZYLĄDEK HORN PO 23 LATACH

Napisał

W dniu 27 listopada 1995 roku o godzinie 10.33 szkolny okręt żaglowy ORP „ISKRA” dowodzony przez kmdr. por. Czesława Dyrcza z podchorążymi Akademii Marynarki Wojennej opłynął przylądek Horn. Dwadzieścia trzy lata jakie minęły od tego czasu dają perspektywę dojrzałej oceny tego wydarzenia.

2

Przylądek Horn, Cabo de Hornes – zgodnie z encyklopedycznym przekazem – to skalisty przylądek na wyspie Hornos w archipelagu Ziemi Ognistej (Chile), najdalej na południe wysunięty punkt Ameryki Południowej o współrzędnych: φ = 55º59'S, λ = 067º17'W. Linia biegnąca od przylądka Horn do Półwyspu Antarktycznego oddziela umownie Ocean Atlantycki od Oceanu Spokojnego. Przylądek Horn widziany z kierunku WSW i pozycji φ = 56º00´S i λ = 067º24´W oraz odległości 4 Mm przedstawia poniższy rysunek, będący ilustracją zaczerpniętą z South America Pilot, cz.II, z 1993 r.

aa

3

Miesięczne przejście w południowej części Oceanu Spokojnego nie było łatwe. Trasę z Wellington (stolicy Nowej Zelandii) do przylądka Horn liczącą 4731 Mm, prowadzącą w słynnych „ryczących czterdziestkach” i „wyjących pięćdziesiątkach”, pokonaliśmy w 29 dni. Tylko w ciągu 4 dni tego przejścia w dziennikach okrętowych nie odnotowano sztormowego wiatru czy sztormu. Dwa razy, podczas tej drogi, sztormy osiągały siłę 12ºB, czyli moc huraganu. Wiatr wiał z prędkością 75 węzłów. Stan morza osiągnął najwyższy stopień skali 9º, a wysokość fal 12–15 m. Trzy czwarte trasy płynęliśmy w akwenie występowania gór lodowych. Przez 28 dni żeglowaliśmy samotnie. Ostatnimi napotkanymi jednostkami były nowozelandzkie statki rybackie poławiające w pobliżu wysp Chatham. Nocami temperatura powietrza spadała w pobliże 0ºC, a opady śniegu czy gradu były zwykłą codziennością.

4

Żegluga w długotrwałych, ekstremalnie trudnych warunkach uwieńczona została przez doskonale wyszkoloną i zgraną załogę zdobyciem żeglarskiego lauru, opłynięciem przylądka Horn. Nastąpiło to w 225 dniu rejsu dookoła świata. Odległość jaka dzieliła żaglowiec do przylądka wyniosła 18 kabli. Horn opłynęła na pokładzie ORP „Iskra” 59-osobowa załoga. Załoga stała okrętu liczyła 18 osób, a załoga szkolna 5 wykładowców (w tym dwie panie) oraz 34 podchorążych II roku studiów Wydziału Nawigacji i Uzbrojenia Okrętowego Akademii Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte. Lekarzem okrętowym był chirurg z 7 Szpitala Marynarki Wojennej. Ponadto skład załogi uzupełnił w Sydney jeden pasażer – polski żeglarz z Tasmanii.

5

Spojrzenie na przylądek Horn powinno mieć wymiar czasowy i przestrzenny, a więc spojrzenie z kilku tysięcy mil morskich, jakie żaglowiec ma przed sobą do pokonania, aby osiągnąć cel podróży na trawersie Hornu. Z Hobart na Tasmanii do Hornu jest 5660 Mm, z Melbourne – 5970 Mm, z stolicy Nowej Zelandii Wellington – 4650 Mm, z Auckland na Wyspie Północnej – 4830 Mm, z Tahiti – 4520 Mm, a z San Francisco – 7030 Mm. Znane marynarzom i żeglarzom wydawnictwo angielskiej Admiralicji „Ocean passage for the world” rekomenduje pokonującym pod żaglami bezkresne wody Południowego Pacyfiku, aby po osiągnięciu pozycji na szerokości geograficznej 51° S i długości geograficznej 150° W płynąć na wschód w pasie około 60 Mm na północ i południe od równoleżnika 51° S w zależności od pory roku. Związane jest to z występowaniem gór lodowych na tym akwenie. Alternatywna droga prowadząca w pasie 54° - 55° S jest znacznie niebezpieczniejsza ze względu na pływający różnych rozmiarów lód. Od południka 115° W stopniowo zmieniać należy kurs na południe aż do osiągnięcia Wyspy Diego Ramireza i przylądka Horn. Każda droga po oceanicznym bezmiarze wód jest inna.

6

Żegluga tymi akwenami, po trasach mających tysiące mil morskich, nie należy do łatwych. Nie wszystkim było dane bezpieczne dotarcie do portu przeznaczenia okrążając Horn. Kres zmagań z morskim żywiołem zakończył się dla wielu jednostek, czy tych ze stali, czy tych z drewna lub sztucznego tworzywa, razem z ich całymi załogami, gdzieś w otchłani wód otaczających przylądek „Nieprzejednany”.

Dokonując podsumowania, pragnę zadedykować ten materiał wszystkim oficerom, podoficerom, marynarzom, wspaniałym podchorążym (dzisiaj już oficerom w stopniach komandorów poruczników) i nauczycielom akademickim (większość ciągle naucza w naszej Akademii), którzy pracowali i służyli pod moim dowództwem na pokładzie ORP „Iskra” w tym historycznym wydarzeniu. Dziękuję mojej załodze, która płynęła po morzach i oceanach świata okrążając nasz glob, zdobywając wysokie trofea żeglarskie, dbając o swój okręt i była moją dumą i radością.

Słowami admirała floty Józefa Unruga, wypowiedziane w 1925 roku niech będą podsumowaniem i nieprzemijającą wartością szkolenia na żaglowcu:

„Marynarz się wyrabia nie w ławce szkolnej, tylko na pokładzie okrętu, przy kole sterowym, przy szkotach żagli i wiosłach łodzi, przy dobrej i złej pogodzie, podczas dnia lub nocy, przy upale czy mrozie (...) trzeba, żeby młody oficer na początku swojej kariery przeżył wszystko, co stanowi chleb i sól życia morskiego (...).

Opracowanie: kontradmirał w st. spocz. dr inż. Czesław Dyrcz

 

 

fb1tw1yt1in1

PUBLIKUJ WYDARZENIA RAZEM Z NAMI

#amwgdynia